Szklanka wody
Z cierpliwością jest jak ze szklanką wody.
Każda trudna sytuacja, każda niewygodna emocja, każda chwila, gdy coś nie idzie po naszej myśli - to jak łyk z tej szklanki.
Czasem nawet nie zauważamy, że ją opróżniamy.
Spóźniony tramwaj. Znowu korek. Ktoś zadaje pytanie, na które już odpowiadaliśmy. Kolejna poprawka w projekcie. Ktoś mówi coś nie w porę.
Łyk. Łyk. Łyk.
Aż w końcu szklanka jest pusta - i wtedy nawet najmniejsza rzecz potrafi nas przelać.
Wiele osób myśli o cierpliwości jak o czymś, co się ma albo nie.
„On to ma anielską cierpliwość.”
„Ja po prostu taki jestem – niecierpliwy.”
Ale prawda jest trochę inna.
Cierpliwość to nie gen. To nie etykietka.
To zasób.
Zasób, który można zużywać, ale też – i to najważniejsze – uzupełniać.
To trochę jak z siłą fizyczną. Jeśli coś długo trzymamy, nasze ręce w końcu się zmęczą. Ale nie mówimy wtedy: „jestem słaby” - tylko że potrzebujemy odpoczynku. Tak samo jest z cierpliwością. Jej brak nie zawsze oznacza, że coś z nami nie tak. Czasem to po prostu znak, że jesteśmy już zmęczeni. Że coś nas zbyt długo ciągnie w dół.
Nie oczekujmy od siebie cierpliwości, jeśli nic nie robimy, by ją pielęgnować.
Nie pojawia się magicznie. Rośnie wtedy, kiedy jesteśmy dla siebie uważni.
Ćwiczenie na dziś:
Weź 5–10 minut. Bez telefonu, bez hałasu. Tylko Ty i coś do pisania.
Zapisz odpowiedzi na te trzy pytania:
Co dziś „wypiło” moją cierpliwość?
Nie oceniaj, po prostu zauważ. Może to był mail. Może hałas za oknem. Może Ty sam.
Kiedy poczułem napięcie – i jak na nie zareagowałem?
Czy od razu wybuchłem? Czy udało się zrobić krok w tył?
Co mógłbym dziś zrobić, żeby napełnić swoją szklankę choć trochę?
Mały gest. Chwila ciszy. Przypomnienie sobie, że nie wszystko wymaga odpowiedzi teraz.