Teraz nie mogę
To jedno z najczęściej wypowiadanych zdań w naszych czasach.
Czasach, w których kalendarz pęka w szwach, a każda chwila wydaje się już rozdysponowana.
„Teraz nie mogę” wypowiadamy i w pracy i w domu.
Odruchowo. Jakbyśmy mieli nieograniczoną ilość „później”.
Tylko że później nie zawsze przychodzi.
Ktoś chce podzielić się z nami historią - jeszcze świeżą, żywą, pełną emocji. Jeśli odpowiemy „teraz nie mogę”, opowieść traci temperaturę. Zostaje suchy fakt.
Ktoś potrzebuje przytulenia. Czeka, aż znajdziemy czas. Ale smutek nie czeka. Samotność też nie.
Telefon od bliskiej osoby zawsze można oddzwonić. Ale głos po drugiej stronie nie zabrzmi już tak samo, bo chwila, w której chciała nas usłyszeć, minęła.
Zachód słońca? On nie zna kompromisów. Albo jesteś, albo Cię nie ma.
Zajętość daje poczucie, że robimy coś istotnego.
Że jeśli teraz odmówimy, to zyskamy więcej przestrzeni, więcej kontroli.
A jednak największą cenę płacimy nie w zadaniach, których nie wykonaliśmy, ale w chwilach, których nie przeżyliśmy.
Nie da się być obecnym wszędzie i dla wszystkich.
Ale da się być obecnym tam, gdzie naprawdę ma to znaczenie.
Czasem wystarczy kilka sekund - uśmiech, spojrzenie, przytulenie, krótkie „opowiedz mi”.
To nic nie kosztuje. A potrafi zmienić dzień - swój i czyjś.