Zaprzyjaźnij się z pożegnaniami
Czy tego chcesz czy nie… wszystko w życiu ma swój rytm. Pojawia się, dojrzewa, odchodzi.
Przez wiele lat próbowałem ten rytm zatrzymać albo zmienić. Nie chciałem, żeby coś się kończyło.
Wydawało mi się, że koniec to błąd. Znak, że zrobiłem coś źle.
Z czasem zrozumiałem, że pożegnania są częścią życia. Czasem przynoszą ulgę, jak dzwonek na koniec lekcji,
a czasem smutek, jak ostatni dzień lata, którego nie chcemy wypuścić z rąk.
Ale przychodzą zawsze. Nie pytają, czy jesteśmy gotowi ani nie proszą o zgodę.
Niektóre bolą tak bardzo, że próbujemy udawać, że ich nie ma. Zajmujemy się czymś innym, zagłuszamy, odwracamy wzrok. Ale im dłużej uciekamy, tym trudniej później wrócić do siebie.
Bo prawda jest taka: nie da się przyjąć nowego, dopóki kurczowo trzymasz się starego.
To nie znaczy, że trzeba wszystko zostawiać. Czasem wystarczy przestać walczyć z tym, co naturalnie odchodzi.
Pozwolić, żeby rzeczy kończyły się wtedy, gdy ich czas naprawdę mija.
Zaprzyjaźnienie się z pożegnaniami nie oznacza, że przestają boleć. Oznacza, że przestajesz się z nimi kłócić.
Że potrafisz powiedzieć: to też jest część drogi.